1.Pisanie Dokumentów Regulaminowych


Zbyszek Gotkiewicz, moim zdaniem, trafnie przedstawił na pgforum historię i obecną pozycje SILP zwłaszcza w poście z 19 grudnia 2018 . Pragnę ten temat uzupełnić.

Pojechałem na zawody, chyba mistrzostwa polski PPG w 2002r do Rewala. (Nie miałem skrzydła Dudka tylko powolny Freex a napęd WSK125 więc konkurenją nie byłem. Nie dopuszczono mnie do zawodów, bo paralotnia miała przegląd podbity tylko przez komisję z 2 instruktorów, a ustanowiono wymóg komisji 3 osobowej). Na kempingu wieczorem, w obecności Piotra Dudka i Leszka Mańkowskiego Kamil Antkowiak wygłosił swoje credo:

Wiesz Darek, trzeba coś wymyślić, może np. obowiązkową coroczną weryfikację szkół paralotniowych przez Aeroklub Polski z odpłatnością 5 tysięcy złotych, aby takie małe szkoły jak twoja usunąć z rynku. Bo ja bym chciał zarabiać jak instruktor w Austrii. Co roku kupić nowy sprzęt, a jak mi ukradną busa ze sprzętem, to mieć pieniądze na następny.

Po wejściu w życie ustawy Prawo lotnicze (zresztą wadliwej już w momencie uchwalenia) był brak przepisów wykonawczych dotyczących m.in. modelarstwa lotniczego, kitesurfingu, parasailingu, paralotniarstwa, motolotniarstwa itp. małego lotnictwa. Wszystkie te dyscypliny nie były przewidziane przez twórców ustawy do certyfikacji. ULC nie chciał tematu ruszać. Panowie Jurkiewicz (motolotniarstwo) i Mańkowski (paralotniarstwo) wyszli przed szereg i zaproponowali napisanie tzw. Dokumentów Regulaminowych czyli Instrukcji Wykonywania Lotów, Programu Szkolenia i Instrukcji szkolenia dla motolotniarstwa i paralotniarstwa i przekonali urząd o potrzebie wydawania certyfikatów na ich podstawie. Jak przechwalał się pan Mańkowski, dużo wódki musiał z inspektorami ULC wypić. Było to o tyle łatwe, że połowa inspektorów ULC w tamtym czasie to byli emerytowani wojskowi, tak jak pan Mańkowski. Pozostałe dziedziny nie miały nadgorliwców, przez co były tolerowane z wykorzystaniem furtki z ustawy że są to statki powietrzne, których parametry eksploatacyjne nie pozwalają na zaliczenia do jakiegokolwiek rodzaju lotnictwa.

Podobnie nieco później było z żeglarstwem śródlądowym. Przez kilka lat była ustawa która przewidywała budowę jachtów śródlądowych tylko pod nadzorem i nadzór państwowy nad szkoleniem żeglarzy. Wobec braku aktów wykonawczych – rozporządzeń pozostała przez kilka lat martwy prawem i po kilku następnych latach nowelizacja ustawy Prawo wodne usankcjonowała istniejący stan rzeczy znosząc praktycznie wymóg uprawnień państwowych na budowę żaglówek i żeglowanie śródlądowe. (Są oczywiście uprawnienia klubowe PZŻ). Nie było nadgorliwców.

Informacje że Mańkowski pisze przepisy uzyskałem z ULC. Zatelefonowałem do pana Mańkowskiego proponując swoją pomoc jako osoby znającej prawo lotnicze. Uzyskałem odpowiedź: w Aeroklubie jest dosyć kompetentnych osób, a jak napiszemy, wszyscy zainteresowani dostaną Dokumenty Regulaminowe i będą mogły zarejestrować swoje szkoły, czekać spokojnie. Ale w rzeczywistości dokumenty były sprzedawane po 1500 zł i miały w nagłówku napis: Prawa Autorskie – Jurkiewicz Mańkowski. (A dokumenty prawne są przecież wyłączone z prawa autorskiego). Ale nie wszystkim były sprzedawane. Mi odmówiono. Nie mając wyboru, wziąłem: PARAPRO, nabyłem z ULC Podręcznik Licencjonowania Personelu Lotniczego wydanie V, ustawę i istniejące już rozporządzenia do ustawy i napisałem własne dokumenty regulaminowe. Gdy pojechałem do ULC je przedłożyć do zatwierdzenia,wielkie zdziwienie:

Siedzę, czytam (po raz pierwszy w życiu, nikt mi nie dał wcześniej do wglądu) i widzę takie kwiatki jak np. obowiązkowych 5 osób obsługi na starcie: kierownik, sygnalista, finiszer, chronometrażysta, sekretarz. Albo w spisie treści rozdział: procedura lotów holowanych, ale w dokumencie całkowity brak tego rozdziału. Tak przez kilka dni. Pytam:

Na zatwierdzenie swoich dokumentów straciłem cały sezon 2004 – nie mogłem szkolić. I tak zostałem drugim i ostatnim w Polsce autorem Dokumentów Regulaminowych dla szkolenia paralotniowego i dostałem certyfikat na szkolenie. Ale nie spodobało się to trójcy paralotniowej. Stałem się persona non grata.


Dariusz Cisek



2.Nielegalne wydawanie przez ULC certyfikatów na szkolenie paralotniowe


Po dobrych kilku latach szkolenia pod certyfikacja ULC, przy kolejnym przedłużaniu certyfikatu, nabrałem podejrzeń, że certyfikaty wydawane przez ULC nie mają umocowania prawnego. Dostawaliśmy certyfikat przeznaczony dla kontrolerów ruchu lotniczego z wpisaną specjalnością „szkolenie paralotniowe”. Ustawa nie przewidywała możliwości wydania takiego certyfikatu a to oznaczało że szkolić trzeba bez certyfikatów To tak jak by wydawać na pływanie kajakiem prawo jazdy kategorii C z dopiskiem kajak. Grzegorz Siwik z PSP (prawnik) potwierdził moje przypuszczenia. Potwierdził to ULC. Na pytanie, dlaczego wydaje certyfikaty na specjalności, na które prawo nie przewiduje wydawania certyfikatów dostałem odpowiedź: szkolenie lotnicze i bezpieczeństwo to zbyt poważna sprawa aby zostawić bez certyfikacji. Istnienie odpowiedniego prawa w tej sytuacji to drugorzędna kwestia.


Cała szopka z certyfikatami to była inicjatywa spółki Jurkiewicz-Mańkowski. Chcieli korzystając z autorytetu państwa zarobić na sprzedaży Dokumentów Regulaminowych oraz ograniczyć ilość szkół paralotniowych i napędzić sobie więcej klientów. (udało im się – ilość szkół spadła dwukrotnie) Wniosłem sprawę do Sądu Administracyjnego przeciwko ULC o naruszenie prawa. Sąd nie rychliwy, z wyznaczeniem terminu rozprawy zwlekał rok czasu. W tym czasie znowelizowano ustawę Prawo lotnicze i pojawił się w niej zapis, że na szkolenie paralotniowe NIE MOŻE być wydany certyfikat. Ewenement. Wobec zasady, że w państwie prawa do którego Polska pretenduje,urząd może nakładać na obywatela tylko te obowiązki,które są przewidziane literalne prawem, nie deklaruje się czego urzędy nie mogą. Nie deklaruje się że na budowę modelu latającego nie wolno wydać certyfikatu, albo pozwolenia na chodzenie w kapeluszu. Od tego czasu (początek 2012) szkolić można na podstawie zgłoszenia działalności do ULC. Wobec tego, że przedmiot skargi w nowym porządku prawnym przestał istnieć, sprawa odbyć się już nie mogła. A co straciłem cały sezon i nie mogłem szkolić to nie mogłem. Umieszczenie tego zapisu w ustawie zaoszczędziło ULCowi wstydu.


Złożyłem w ULC wniosek o wpisanie mojej szkoły do rejestru. Dostałem potwierdzenie, a następnie pismo, że uchylono decyzję administracyjną o wpisaniu mojej szkoły. Rzecz w tym, że wpis jest czynnością administracyjno - techniczną, a nie decyzją. Urząd nie może jej nie wykonać, podobnie jak nie może nie wydać dowodu osobistego obywatelowi polskiemu. Samo złożenie prawidłowego wniosku skutkuje po 14 tu dniach tak samo jak dokonanie wpisu. Po kilku miesiącach utarczek prawnych ULC dokonał wpisu, a w uzasadnieniu przytoczył wszystkie argumenty prawne które ja przedstawiłem urzędowi. Pragnę dodać że przy wielokrotnych rozmowach telefonicznych z pracownikami ULC słyszałem: Ja nie wiem jak to jest, proszę zapytać pana Mańkowskiego.


Kiedyś, kiedy jeszcze nie wiedziałem że certyfikacja jest pomysłem Mańkowskiego, w czasie przerwy w seminarium instruktorskim podziękowałem Leszkowi, że robiąc przepisy pod swoi kontem, jednocześnie jest pożyteczny dla środowiska. Potem się dowiedziałem od innych instruktorów, że po moim wyjściu skomentował: co za naiwniak, co za debil. Z jego innych wypowiedzi wiem, że jednak docenia mnie. Kiedyś powiedział o mnie: SILPowi szkodzi, ale wiedzę, to on ma. Cóż, Leszek jako wojskowy zwyzywa, będzie walczyć otwarcie o swoje, ale uważam, że pewne zasady ma, świni nie podkłada.


Dariusz Cisek



3. Obecny(2018) polski program szkolenia komentarz

Obecny program (do latania swobodnego) jest całkiem dobry, oparty przecież podobnie jak wcześniejsze Tymczasowe Zasady Uprawiania Paralotniarstwa autorstwa Krzyśka Kaczyńskiego (chwała mu za to) na PARAPRO. Leszek Mańkowski następnie wtłoczył to w ramy Dokumentów Regulaminowych. Zauważalna jest jedna tendencja. Za każdą nowelizacja w programie było coraz mniej konkretów. Zniknął zapis dotyczący wszystkich etapów o potrzebie dobrania warunków atmosferycznych do możliwości uczniów. Z Instrukcji Szkolenia (teraz takiej nie ma) zapis o konieczności nadzoru instruktora nad wszystkimi lotami na wszystkich etapach pojawił się tylko w rozdziale szkolenie praktyczne ETAP I. Ale podobnego zapisu nie ma w części ogólnej rozdziału szkolenie praktyczne, ani w części szkolenie praktyczne ETAP II. Z tego niektórzy instruktorzy wywodzą, że loty w ramach II etapu mogą być samodzielne i bez nadzoru instruktora. Nie jest to jednak zgodne z tzw. dobrą praktyką lotniczą. Zdecydowana większość szkół w Polsce i Europie nadzoruje swoich uczniów zawsze gdy uczą się oni nowych elementów. Nie został przeniesiony z Instr Szkol zapis,że instruktor musi być pewny, że poziom zadania w locie nie przewyższa możliwości ucznia oraz zapis o konieczności ostrzegania o niebezpieczeństwach w locie.

Reasumując obecny program jest ogólnikowy, nie zmusza instruktora do nauczania wielu potrzebnych pilotom rzeczy (to rynek powinien wymuszać), nie daje prokuratorowi punktów zaczepienia. A i tak często nie jest realizowany. Np wiele osób twierdzi: na kursie nie było alpejki. Na kursie nie powinno być alpejki, bo się nie da zrobić wtedy 2 etapów w 5 dni itp.

Przydała by się jasna oferta, czego kursant jest nauczany w czasie kursu, co po kursie umieć powinien a co po kursie umieć musi aby dostać skierowanie na egzamin. I ewentualnie metodyka nauczania. A to przecież normalna oferta handlowa, każda szkoła może to napisać na swojej stronie. Ale mało kto to podaje. Najczęściej piszą: w czasie kursu kandydat nauczy się wszystkiego co niezbędne. A na pytanie szczegółowe: proszę wymienić słyszy: zapisz się (zapłać) to się dowiesz.

Ale kandydaci najczęściej nie są zainteresowani. Najczęściej pytają nie czego się nauczą, ale jaki dokument dostaną na koniec, czy można zdać egzamin umiejąc mniej i dlaczego nauka ma trwać aż 6 dni lotnych, bo tyle czasu nie mają.

W poprzednim systemie nazwijmy go Aeroklubowym, na Karcie Wyszkolenia AP było nazwisko szkolącego i wystawiającego ów dokument. Nie był to dokument państwowy tak jak obecnie uprawnienia na nurkowanie, kitesurfing, narciarstwo itp. Jak pilot popisał się niedoszkoleniem, pytaliśmy: a kto cię szkolił, pokaż kartę wyszkolenia.

A obecnie nie wiadomo kto odpowiada. Ani instruktora, ani egzaminatora nazwisko za kursantem w świat nie idzie. Egzamin niewiele sprawdza (znam kilka przykładów egzaminów bez pisania i bez latania, bo egzaminatorowi się śpieszyło). I to jest patologia obecnego systemu szkoleniowo – egzaminacyjnego.

Bardzo dobrym pomysłem Zbyszka Gotkiewicza była próba oceny szkół poprzez stworzenie ankiety czego uczestnik był nauczany w czasie kursu. Miałem nawet kilku kursantów, którzy z kartką odznaczali co było i pytali kiedy będzie coś z listy. Ale pomysł ten był źle przyjęty przez wielu instruktorów i Zbyszek się wycofał.


Dariusz Cisek.



4.Stosunek SILP i ULC do prograu szkolenia


W 2015 r ULC ogłoszeniem prezesa opublikował programy szkolenia paralotniowego. Były to te same programy, które sprzedawał wcześniej SILP. Stały się jednak niedługo po publikacji obowiązujące. Uzyskana (pisemnie) od ULC interpretacja jest taka:

  1. Zapis w rozporządzeniu, że podmiot może w uzgodnieniu z ULC zatwierdzić własny program, dotyczy wyłącznie sytuacji, gdy urząd nie opublikował swojego programu.

  2. Na tej podstawie odmówiono mi zatwierdzenia mego programu dla mojej szkoły zgodnego z PARAPRO i dopuszczającego wykonywanie lotów przez kursanta, który ukończył całe szkolenie w zakresie I i II etapu. Proponowałem możliwość wykonywania pod bezpośrednim nadzorem instruktora lotów w łatwych i łagodnych noszeniach. Po ukończeniu szkolenia (wystawieniu zaświadczenia i skierowania na egzamin) a przed uzyskaniem do ręki śk nie wolno nawet wykonywać lotów w zakresie II etapu pod nadzorem instruktora. Wolno jedynie loty rekreacyjne co odpowiada I etapowi.

  3. W programie PPGG z 2015 r było obowiązkowa nauka wykonywania przeciągnięć i wyprowadzania z nich na na trajce dwuosobowej (z instruktorem). Pomyślałem: pewnie cienias jestem, swobodnie na kursie SIV nad wodą, to robiłem, ale na trajce dwuosobowej nad lotniskiem? Szukałem w internecie, przepytałem kilkudziesięciu pilotów PPGG, w tym kilku instruktorów szkolących. WSZYSCY, podobnie jak ja uznali taki pomysł za śmiertelnie niebezpieczny. Ale aby było śmieszniej, nikt z instruktorów nie wiedział nawet o istnieniu takiego zapisu. Spotkałem nawet instruktorów, którzy otwarcie twierdzili, że programu szkolenia nie czytali.

  4. ULC odpowiedział, że albo się mylę, albo jest tak oczywiste dla wszystkich, że jest to błąd, że nie niesie to zagrożenia i w związku z tym nie ma potrzeby szybko takiego błędu korygować. A najważniejsze. Przecież SILP nie zgłaszał problemu. Poprawa nastąpiła po 2 latach, w 2015 roku. Instruktorzy, członkowie SILP mówili mi: nie przejmuj się, rób po swojemu, wszyscy i tak olewają program.

  5. Podobna sytuacja z testami. Jako wyprowadzenie z negatywki kursant ma zaznaczyć pełne przeciągnięcie. Inne odpowiedzi są traktowane jako błąd. Przeciągnięcie którego kursant w życiu nie robił. Jaka szansa ze zrobi dobrze? Ile wysokości na to straci? Leszek Mańkowski na zwróconą uwagę w tym roku, że to błąd, że skrzydła przecież są certyfikowane na wyjście z negatywki poprzez odpuszczenie sterówek odpowiedział: tylko poprzez pełne przeciągnięcie. I już widzę po waszych oczach co chcecie powiedzieć. A jak to będzie na 100 metrach. To wam odpowiem. Miał pecha! Jaki sens uczyć kursanta, aby zaznaczał inaczej a w realu robił inaczej? Założę się ze pan Mańkowski nie potrafi zademonstrować wyjścia z negatywki poprzez pełne przeciągnięcie w locie.

  6. Egzaminatorzy też nie czytali programu szkolenia. W rozporządzeniu jest zapis, że szkolenie do śk każdej specjalności musi obejmować co najmniej 3 godziny w locie. (pomijam milczeniem, że w lataniu swobodnym wiele szkół nie realizuje tych 3 godzin). Na skierowaniu na egzamin, tzw załacznik B jest to powtórzone. Ale program ogłoszony przez Prezesa ULC zawiera 10 godzin w lataniu PPG, a dla osób które ukończyły I etap swobodny, 7 godzin (tzw. skrót). ULC interpretuje oczywiście, że trzeba spełnić łącznie rozporządzenia i program, a nie poprawić program dostosowując do rozporządzenia. Wielokrotnie miałem telefony od egzaminatorów:

    1. Jest u mnie twój człowiek na PPG, dlaczego mu wpisałeś 7 godzin a nie 10?

    2. Bo pozwala na to program szkolenia. On ma śk swobodne.

    3. Nic o tym nie wiem. A nie mogłeś wpisać 10

    4. A dlaczego mam kłamać, on wylatał 7.

    5. Wysyłam tak jak jest, ale zobaczysz, ULC cofnie papiery.

    6. Jeszcze nikomu nie cofnął. Mam odpowiedź z ULC na piśmie, że wystarczy 7.

  7. Jaki sens a dyskutować o programie szkolenia z ludźmi, którzy nie czytali obecnie obowiązującego programu, a mają stosunek do programu i do szkolenia tak jak opisano powyżej?


Dariusz Cisek



5. Z SILP rozmawiać się nie da.

Zgadzam się ze Zbyszkiem Gotkiewiczem, że z SILP rozmawiać nie warto, a nawet nie można, zazwyczaj nie zniżają się do udzielenia odpowiedzi. Przykładem niech będzie seminarium instruktorskie w 2014 roku. Wpis na plrecparalotnie z 6.072014 przez Dariusz Cisek.

  1. SILP ogłosił na swojej stronie, że organizuje seminarium instruktorskie, opłata 150 zł, udział konieczny dla przedłużenia uprawnień instruktorskich. (Seminarium min. w celu informacji o zmianach w przepisach.)

  2. Rzecz w tym, że właśnie parę miesięcy wcześniej nastąpiła zmiana i seminarium przestało być obowiązujące.

  3. Napisałem maila na oficjalny adres SILP (Pomarański) , potem do Leszka Mańkowskiego z prośbą o sprostowanie. Chciałem uchronić SILP przed oskarżeniami o wyłudzanie pieniędzy. Przez tydzień bez odpowiedzi.

  4. Zatelefonowałem do Leszka Mańkowskiego informując o wysłanych mailach i o ustosunkowanie się do tego ogłoszenia. Nie miał czasu rozmawiać. Znowu brak reakcji.

  5. Ze względu na brak reakcji zamieściłem na ok 2 dni prze seminarium sam na plrec informację potwierdzoną w ULC, że seminarium jest nieobowiązkowe.

  6. Tym razem reakcja była szybka. Po kilku godzinach zatelefonował do mnie Leszek i przesłał wiązankę wulgaryzmów i obelg.

  7. Po dalszych kilku godzinach na plrec Leszek napisał: Darek, miałeś rację, seminarium jest nieobowiązkowe, ale wysoce zalecane. A przeprosin za wulgarne obelgi nie doczekałem się do dzisiaj.

  8. Obraził się do tego stopnia, że gdy na początku 2016 roku był jedynym egzaminatorem mającym uprawnienia na przedłużanie uprawnień instruktorskich, na pytanie organizatora egzaminu na śk, czy może przyjechać na egzamin instruktor Cisek, odpowiedział: przyjechać może, ale na pewno u mnie nie zda. Uprawnienia instruktorskie próbowałem przedłużyć już w końcu 2015 roku u egzaminatora, u którego zazwyczaj to robiłem. Personaliów miłościwie nie podam. Przypomniałem mu, że nawet kilka miesięcy wcześniej, gdy przywiozłem swoich kursantów do niego na egzamin, odbyłem lot kontrolny. Najpierw odpowiedział, że mu już uprawnienia się skończyły. Jak powiedziałem,ze ULC jest innego zdania, to przyznał, że nie przedłuży mi uprawnień, bo boi się, że wówczas Mańkowski nie przedłuży jemu.


Dariusz Cisek



6.Egzaminowanie.

Prawo, to barierka przed przepaścią. Jak solidna, może uratować życie Jak zmurszała, może przyczynić się do śmierci, bo ktoś może liczyć, że ma się czego przytrzymać. (Korwin Mike, tu akurat zgadzam się z nim). Jakie prawo jest potrzebne?

  1. Zniesiono karty pływackie, ilość utonięć praktycznie nie wzrosła.

  2. Zniesiono karty rowerowe, ilość wypadków spowodowanych przez rowerzystów spadła (ścieżki rowerowe?)

  3. W wielu krajach wprowadzono dla rowerzystów obowiązek jazdy w kaskach. Ilość obrażeń rowerzystów nie zmieniła się.

  4. Wprowadzono (niedawno) możliwość prowadzenia motocykla lekkiego bez prawa jazdy motocyklowego, tylko wystarczy samochodowe. Okazało się,że wypadkowość w tej grupie motocyklistów jest ponad 2 razy mniejsza w stosunku do grupy pozostałych motocyklistów.

Obecny system nadzoru nad szkoleniem i system egzaminowania jest patologiczny i lepiej gdyby nie istniał. (np. egzaminy bez latania). Kandydat na kursanta nie miałby złudzeń, że nad jego bezpieczeństwem czuwa jakiś urząd, rozsądniej by wybierał szkołę.

  1. Obecny system jest niejawny, korupcjogenny, wykorzystuje instytucje państwowe do ograniczenia konkurencji i dostępu do zawodu. Przykładem kursy instruktorskie. Przepisy w tej sprawie są tak ustawione, że przeprowadzić kurs instruktorski albo zostać instruktorem w paralotniarstwie jest trudniej (wyższe wymagania) niż w szybownictwie. W szybownictwie baza pytań na egzamin instruktorski jest jawna, w paralotniarstwie poufna.

  2. Na licencję samolotową szkoli się rocznie połowa tego ludzi co na śk paralotniowe. Egzaminatorów samolotowych jest około 100, paralotniowych ok 10. Jedynie w paralotniarstwie, aby zostać egzaminatorem nie wystarczy spełnienie wcześniej ustalonych jawnych warunków. Niezbędna jest rekomendacja pana Mańkowskiego. Kiedyś powiedział mi to wprost inspektor Galus (gdy był szefem egzaminatorów praktycznych). Obecny Bogusław Rak odpowiada mniej dosłownie: urząd powołuje egzaminatorów według własnej oceny potrzeb.

  3. Gdy PSP zapytało dlaczego jest tak mało egzaminatorów i trudno zapisać się kursantowi na egzamin a dojeżdżać musi daleko, odpowiedź była: bo nie ma chętnych na egzaminatorów. Gdy zgłosili się chętni, odpowiedź była: nie ma potrzeby powołania egzaminatorów ze względu na potrzebę zapewnienia wysokiego poziomu egzaminowania. Wiec nie marudźcie, że za taką kasę egzaminować nie ma komu.

  4. Według porozumienia ULC SILP (chyba nielegalnego bo zawartego bez przetargu ani innego wcześniejszego ogłoszenia) na egzaminie musi być obecny tzw. WERYFIKATOR SILP. (może on być jednocześnie egzaminatorem) co automatycznie daje SILP 100% kontroli nad egzaminami.

  5. Pokłosiem tego patologicznego systemu nadzoru i egzaminowania był wypadek na STOLU u Arkadiusza Pomarańskiego w 2013 roku. Wyrok został wydany (nie jest prawomocny), ale wszystko co zostało powiedziane na sali sadowej nie jest od chwili powiedzenia tajne. Byłem jednym z biegłych w tej sprawie, byłem obecny na wszystkich rozprawach z wyjątkiem jednej, z której czytałem stenogram. Wiec mam wiedzę rzetelną. Przedstawię w poście Sprawa Pomarańskiego, a moralne wątpliwości z tym związane w poście Moralnosć.


Dariusz Cisek



7.Sprawa Pomarańskiego

Sąd stwierdził:

  1. Oskarżony był organizatorem wyjazdu i lotów paralotniowych w Słowenii, w czasie którego doszło do tragicznego wypadku. Wyjazd był sprzedawany jako usługa „szkolenie paralotniowe”. W lotach uczestniczyły również osoby bez świadectwa kwalifikacji pilota paralotni. Loty te odbywały się niezgodnie z przepisami słoweńskimi, jak i polskimi. Ponadto oskarżony zaistniałych wypadków, również śmiertelnego nie zgłosił władzom polskim.

  2. Poszkodowany nie posiadał świadectwa kwalifikacji pilota paralotni (św. kwal. PP).

  3. Poszkodowany wcześniej co prawda latał w warunkach występowania łagodnej termiki, ale

    1. nie był kiedykolwiek nauczany praktyczne (nie ćwiczył w locie)

      • wykorzystywania noszeń termicznych celem nabierania wysokości.

      • Stabilizacji paralotni (aktywny pilotaż)

      • Wyprowadzania paralotni z prowokowanych podwinięć (a ta umiejętność jest wg przepisów słoweńskich niezbędna do latania w termice).

  4. Lot odbywał się w warunkach termiki silnej (w skali: słaba, średnia, silna, bardzo silna) maksymalne zarejestrowane wznoszenie paralotni w feralnym locie to 3,7 m/s w czasie 5 sekund. Poszkodowany nie latał wcześniej w takich warunkach, nie miał odruchów niezbędnych do stabilizacji paralotni (latanie aktywne).

  5. Poszkodowany ukończył 2 etapy szkolenia w szkole „Albatros” Wojciecha Owczarza i uzyskał zaświadczenie uprawniające formalnie do przystąpienia do egzaminu na świadectwo kwalifikacji pilota paralotni (św. kwal. PP)

  6. Rzeczywisty uzyskany przez poszkodowanego poziom wyszkolenia był nie wyższy niż niezbędny do przystąpienia do egzaminu na świadectwo kwalifikacji.

    1. Czynniki świadczące, że był niższy:

      • nie potrafił startować „alpejką” (nagrania video – gdy inni startowali alpejką, poszkodowany próbował startować „klasykiem” i był wleczony po ziemi.

      • Z ostatniego szkolenia (ze szkołą Albatros – przed wyjazdem z Poarańskim) wrócił później, bo w planowanym terminie miał za mało lotów do uzyskania skierowania na egzamin (zeznania Andrzeja Bąka oraz Książka Lotów.)

      • Wybrał się na wyjazd szkoleniowy z oskarżonym, gdyż był przeświadczony, że posiada nalot mniejszy niż niezbędny do przystąpienia do egzaminu na św. kwal. PP i chciał go uzupełnić (zeznania Iwona Konieczna).

      • Wojciech Owczarz nie przywiązywał dużej wagi do dokładnego wpisywania czasu lotów (zeznania Owczarza).

      • Owczarz zeznał, że nie wszyscy kursanci po ukończeniu II etapu posiadają umiejętności niezbędne do przystąpienia do egzaminu, ale zaświadczenie dostają wszyscy.

    2. Czynniki świadczące, że nie był wyższy niż niezbędny do przystąpienia do egzaminu na św. kwal. PP:

      • Owczarz zeznał,że nie praktykuje, aby w czasie wyjazdu na II etap kursant wykonywał loty z III etapu.

      • Na żadnym z wielu filmów z własnych lotów nagranych przez poszkodowanego nie widać i nie słychać (brak stosownej korespondencji radiowej), aby poszkodowany wykonywał zadania z zakresu III etapu (np. by był nauczany wykorzystywania noszeń termicznych).

      • Oskażony zeznał, że informacje o poziomie wyszkolenia poszkodowanego uzyskał na podstawie rozmowy z poszkodowanym. Cytat „przecież gdyby nie umiał latać w termice, nie zabrałbym go na wyjazd.”

  7. Nadzór instruktorski nad poszkodowanym w czasie jego lotu nie był prowadzony w sposób określony w przepisach dotyczących szkolenia(właściwie wcale go nie było), czyli dla osób nie posiadających świadectwa kwalifikacji. Nie był on również prowadzony w sposób właściwy dla osób nauczanych latania w termice niezależnie od posiadania św.kwal PP. Streszcza się w stwierdzeniu, że bez nadzoru instruktorskiego bezpośredniego (bez kontaktu wzrokowego i bez prowadzenia przez radio) wolno wykonywać tylko te elementy lotu, które są już dobrze opanowane (nauczone) właśnie w warunkach nadzoru bezpośredniego. Sposób ten wynika z dobrej praktyki lotniczej (zasad sztuki) i został ustalony na podstawie

    1. zaleceń międzynarodowych ParaPro (na które powołyał się również oskarżony w czasie kontroli dorażnej przeprowadzonej przez ULC po wypadku)

    2. okólnika doradczego ULC

    3. przepisów słoweńskich

    4. praktyki stosowanej w innych szkołach paralotniowych, np. szkole „Albatros” (zeznania Owczarza) oraz szkole AIRACTION (zeznania Waltera Wojciechowskiego)

  8. Zgodnie z przepisami słoweńskimu, organizacja lotów (w tym nadzór instruktorski) była właściwa dla osób posiadających poziom wyszkolenia potwierdzony kartą IPPI4, podczas gdy poziom wyszkolenia poszkodowanego był zdecydowanie niższy (odpowiadał zaledwie IPPI2).

  9. W czasie feralnego lotu poszkodowany nie dostał jakichkolwiek wskazówek skierowanych konkretnie do niego, zwłaszcza wskazówki latania dalej od stoku, opanowania rotacji paralotni po podwinięciu oraz użycia spadochronu.(gdyż nie był w ogóle obserwowany).

  10. Oskarżony jako egzaminator państwowy wpisał w kilka dni po egzaminie w Kobaridzie w Słowenii w protokołach egzaminacyjnych miejsce egzaminu Mirosławice w Polsce. Tłumaczenie tego pomyłką pisarską jest żenujące, gdyż:

    1. Jako egzaminator musiał wiedzieć, że egzamin poza granicami polskiej przestrzeni powietrznej jest nieważny. Jeżeli nie wiedział,nie powinien być egzaminatorem.

    2. Egzamin w Słowenii musiał być egzaminem ze startem ze zbocza, a w Mirosławicach ze startem za wyciągarką – nie sposób pomylić.

    3. Jeżeli ktoś myli w kilka dni po egzaminie tak odległe miejsca to nie powinien być egzaminatorem, gdyż prawdopodobnie w przyszłości pomyli inne ważne fakty.

Obrona zasadniczo nie kwestionuje tych ustaleń, zwłaszcza tych kluczowych (wytłuszczonym drukiem).

Linia obrony sprowadza się do następujących nieprawdziwych (oi zdanie) punktów.

  1. Skoro poszkodowany miał wyszkolenie pozwalające na podchodzenie do egzaminu na świadectwo kwalifikacji PP, to oskarżony miał prawo go traktować jak osobę ze świadectwem kwalifikacji PP.

  2. Skoro poszkodowany wylatał kilka godzin w warunkach słabej, łagodnej termiki (ale nie był nauczany wykorzystywania noszeń, stabilizacji paralotni, reakcji na podwinięcia) to ma prawo traktować go jak osobę umiejącą dobrze latać, również w silnej termice. Chociaż sam oskarżony jeden ze startów poszkodowanego skomentował „ty się chłopie kiedyś zabijesz”

  3. Skoro polskie przepisy nie określają dosłownie, że bieżący nadzór nad uczniem-pilotem wymaga ciągłego obserwowania ucznia w czasie lotu i udzielania w razie potrzeby wskazówek przez radio (prowadzenia przez radio), to szkolenie uczniów (a także nauczanie pilotów) w nowych dla nich sytuacjach może polegać jedynie na szkoleniu teoretycznym przed lotem.

  4. Zasady sztuki, w tym przypadku dobra praktyka lotnicza powszechnie stosowana w Polsce w innych szkołach paralotniowych, w kraju wypadku – Słowenii oraz w innych krajach nie mają mocy prawnej. Przecież to oskarżony jako wieloletni prezes Stowarzyszenia Instruktorów Lotniowych i Paralotniowych wyznacza zasady sztuki w dziedzinie paralotniarstwa.

  5. Paralotniarstwo uprawiane sportowo jest sportem wysokiego ryzyka, więc osoba starająca się wyszkolić i uzyskać uprawnienia państwowe do latania rekreacyjnego musi liczyć się z możliwością utraty życia w czasie szkolenia.

  6. Egzamin lotniczy odbyty poza polską przestrzenią powietrzną jest skuteczny, więc podanie nieprawdziwego miejsca egzaminu nie jest poświadczeniem nieprawdy a jedynie pomyłką


Oskarżony nie przyznaje się do winy, uważa że wszystko zrobił prawidłowo. W dniu śmiertelnego wypadku po wypadku prowadził szkolenie przy nie zmienionej organizacji lotów. Pozwala to wnioskować, że w przypadku braku zakazu prowadzenia paralotniowej działalności gospodarczej w dalszym ciągu będzie stosować taką organizację lotów w swojej firmie, która doprowadziła do dwóch wypadków, w tym jednego śmiertelnego na jednym wyjeździe.


Dariusz Cisek



8.Moralność

Johnathan Haidt w książce „Prawy umysł” przedstawia 5 filarów moralności:

  1. Krzywda – opieka. (nie rób drugiemu co tobie niemiłe)

  2. Sprawiedliwość – wzajemność (gen handlu – nie oszukuj, odwzajemniaj dobro)

  3. Lojalność grupowa (moralność Kalego: rób dobrze sobie, rodzinie, grupie zawodowej nawet kosztem innych)

  4. Autorytet, szacunek (posłuszeństwo autorytetom)

  5. Czystość, świętość. (obrzydzenie do innych, zapobiega mieszaniu się grup)


Gdy zasady są w konflikcie, musimy mieć hierarchię wartości.

Liberałowie przekładają pierwsze 2 zasady nad pozostałe, konserwatyści odwrotnie.


70% ankietowanych muzułmanów (obywateli państw europy zachodniej) na pytanie, czy doniosła by na sąsiada współwyznawcę planującego zamach terrorystyczny i nie dającego się odwieść od tego pomysłu odpowiedziała że nie. Dla nich dobro członka ich grupy było ponad życie dziesiątek innych osób. 90% pozostałych obywateli odpowiedziała, że ratowała by jednak życie niewinnych osób. Dla nich nie krzywdzić, nie zabijać było ważniejsze od lojalności. Na trop unobombera naprowadził policję jego brat nie mogąc inaczej zapobiec dalszym zamachom.

Przy wypadkach, niezależnie czy mają konsekwencje prawne, bardzo często pojawia się presja społeczna na zachowanie zmowy milczenia. Nie krzywdźmy sprawcy. Ale że sprawca będzie krzywdzić dalej innych narażając ich na niebezpieczeństwo gdy sprawę zataimy jakoś przestaje być istotne. Że gdy przyczyn wypadku nie wyjaśnimy, trudno go będzie uniknąć w przyszłości.

Wielu uważa za niemoralne, ze zgodziłem się być biegłym w tej sprawie, bo moja wiedza na temat prawa lotniczego i praktyki szkolenia paralotniowego ułatwiła sądowi wydanie wyroku skazującego. Rzeczywiście większość pytań do mnie była typu: czy jakiś przepis coś normuje, jak to normuje, gdzie go można znaleźć. Odpowiadając rzeczowo na pytania nie kierowała mną chęć zemsty. Pragnę zmiany chorobliwej sytuacji w nadzorze nad szkoleniem i w egzaminowaniu, pokłosiem której był śmiertelny wypadek u Pomarańskiego.

Arek złamał prawie wszystkie możliwe przepisy mające zastosowanie, polskie i słoweńskie. Dobre były tylko paralotnia i nadzór w czasie startu. Wyliczanie nieprawidłowości zajmuje całą stronę. Szerzej w poście Sprawa Pomarańskiego.

Proszę napisać, jak bronić instruktora, który na wstępie deklaruje, że ocenił iż poszkodowany umie dobrze latać w termice bo mu tak poszkodowany powiedział, że szkolenie w nowym miejscu, w warunkach w jakich uczeń jeszcze nie latał polega na wykładzie i przepytaniu przed lotem, że obserwacja ucznia w locie jest zbyteczna, a łączność radiowa niewymagana, bo przepisy tego literalnie nie nakazują. Instruktora, który twierdzi, że naruszenia przepisów lotniczych nie mają wpływu na wypadki, który przyznaje, że w czasie kiedy przygotowywał się do swojego lotu, w powietrzu było kilkanaście osób pod jego formalną opieką. Poszkodowany zabił się 200 m od instruktora, a instruktor tego nie zauważył. Po wypadku w dniu wypadku prowadził szkolenie na innej górze. Aby podnieść zyskowność wyjazdu, był jedynym instruktorem na 14 osób wymagających nadzoru i obiecywał, że po powrocie zainteresowani dostaną śk. bez zdawania egzaminu w Polsce. Rzeczywiście 2 osoby dostały, denat też był przewidziany.

Jak kłamać przed sądem (oskarżony może kłamać ile chce, świadek i biegły odpowiada karnie za kłamstwa), aby uprawdopodobnić, że oskarżony jest, jak sam twierdzi, niewinny?


Niewielu uważa, że milczenie w tej sprawie to utrwalanie istniejącej patologi i budowa podwalin pod podobne wypadki w przyszłości. Przecież Pomarański pomimo prokuratorskiego zakazu szkolił i egzaminował dalej, tyle że na podstawione osoby. Kursanci zamieszczali filmy z Pomarańskim instruującym przez radio.


Dariusz Cisek